Właśnie tyle wynosi rekord świata w biegu na 100 m, który należy do Jamajczyka - Usiana Bolta. Wynik niesamowity, ale wyczyn jeszcze bardziej ekstremalny i pełen podziwu.

Podobne wspaniałe rekordy i pokonywanie tego co niemożliwe, możemy obserwować również na polskiej giełdzie. Czasami nawet wydaje się, że światowy rekord w biegu na sto metrów to nic w porównaniu ze sprintami niektórych spółek. Wzrosty cen akcji potrafią być tak spektakularne i szybkie jak bieg sprintera.

Przykładem tego może być debiut , któy odbył się w październiku 2005r, komputerowej spółki PC-Guard. Kurs w dniu debiutu, który wynosił 12 zł, poszybował w ciągu 4 dni do blisko 430zł/akcje, dając tym samym stopę zwrotu na poziomie ok 3500%. Tempo  było porównywalne do wspomnianego już sprintu na 100m,  z tą różnicą , że dla wielu sprint ten okazał się "zabójczy". Wiele osób skuszonych chęcią szybkiego zarobku i dużego zysku zostało w ten sposób "ubranych" na samej górce cenowej i pozostawionych z akcjami samym sobie - tak samo szybko, jak ceny rosły, tak samo szybko spadały w dół, nie dając możliwości na wyjście z inwestycji.

U podstaw takich wzrostów, których przykłady można mnożyć, często stoją fundamenty, ale jeszcze częsciej tzw. "spekuła", która niby gdzieś tam jest, lecz tak naprawdę nikt jej nie widział. Niektórzy uważają, że jest ona dzieckiem chciwości i pazerności, za plecami której stoi potężny kapitał, którego celem jest szybki zysk.

Będąc kiedyś w Domu Maklerskim byłem świadkiem ciekawej sytuacji: jeden z mężczyzn śledzący notowania w pewnym momencie zaczął krzyczeć do siedzącego obok kolegi  "kupuj, kupuj , kupuj" podając jednocześnie nazwę spółki, która była w jego centrum zainteresowania. Na pytanie osoby do której to krzyczał "dlaczego mam kupować" usłyszałem prostą odpowiedź:  " bo inni kupują"!

Taki schemat myślenia i reagowania na gwałtowne wzrosty cen akcji sprawia, że często stajemy się ofiarami manipulacji i spekulacji, w którą daliśmy się wciągnąć. Nierzadko też zdarza się, że bawiąc się (często nieświadomie) z tzw. "spekułą" stajemy się inwestorami długoterminowymi.

Do niedawna, za króla spekulacji uważany był "Elektrim", spółka z długą historią i zapewne wielu inwestorom bardzo dobrze znana. Emocje, klimat i atmosfera, jakie towarzyszyły tej spółce były tak wielkie i niepowtarzalne, że wielu z sentymentem wspomina jej notowania.

 Ze względu na liczne spory i informacje była ona w kręgu zainteresowań kapitału spekulacyjnego. Kurs tej spółki potrafił poruszać się z euforii do totalnego pesymizmu i to w mgnieniu oka. Jeden komunikat sprawiał, że kurs szybował w górę, lub równie szybko spadał w dół. Wielu inwestorów zarobiło na niej duże pieniądze ale jeszcze więcej je straciło.

W 2008r po artykule kurs poszybował z ok. 6zł do blisko 20zł w przeciągu kilku miesięcy, aby następnie jeszcze szybciej spadać na nowe minima. Był to ostatni "spektakularny" wzrost tej spółki - przez wielu nazywanej "cesarzem ",  przed wycofaniem jej z obrotu giełdowego.  Zapewne Elektrim wielu osobom dał zarobić krocie, jednak wielu skuszona szybkim zarobkiem pozostała z akcjami tej spółki po dziś dzień.

Czy spekulacja jest dobra?

Wydaje się, że jest to kwestia etyki i moralności każdego inwestora z osobna. Należy jednak się liczyć z ryzykiem i konsekwencjami tej gry.  Z ekonomicznego punktu widzenia spekulacja może nieść wiele złego dla gospodarki i spółek giełdowych. Wpływać bowiem może zarówno na kondycję spółki jak i samych inwestorów,  powodując nienaturalne wyceny i zmiany finansowe przedsiębiorstw.

Jednak kto nie chciałby, w krótkim czasie zarobić dużych pieniędzy. Chęc posiadania w takim wypadku staje się silniejsza od zdrowego rozsądku, a ponoć z naturą ludzką nikt jeszcze nie wygrał.