Czy lekarz i sklepikarz
mogą liczyć na takie same warunki kredytów? A pielęgniarka lub żołnierz? I czy
w ogóle stosunek do służby wojskowej ma dla kredytodawcy jakiekolwiek
znaczenie? Według wiedzy zgromadzonej przez analityków serwisu Comperia.pl
odpowiedź na powyższe pytania brzmi…
NIE, bo wśród polskich
bankowców praktykowany jest zwyczaj „doceniania” przedstawicieli pewnych
profesji. Uprzywilejowane grupy zawodowe, na które banki patrzą łaskawszym
okiem, gdy przychodzi do udzielenia takim osobom kredytu to fakt, któremu nie
można zaprzeczyć. Zacznijmy jednak od początku.
Trwałość dochodów
Słowem-kluczem
dla banków przy analizie wiarygodności klienta jako kredytobiorcy hipotecznego
jest „stabilność”. Chodzi o to, aby bank był w jak największym stopniu pewny,
że zadłużona u niego osoba będzie miała z czego spłacać kolejne raty. I to nie
za miesiąc czy pół roku, ale i za kilka(naście) lat – choć jasne, że piekielnie
trudno jest prognozować dochody klienta w perspektywie dekady czy większego
okresu.
Dlatego
najmniej powodów, aby po kredyt do banku udawać się z duszą na ramieniu, mają
zatrudnieni na umowę o pracę na czas nieokreślony. Taki dokument w negocjacjach
z bankiem to błogosławieństwo. Absolutnie nie oznacza to jednak, że posiadacze
innych umów stoją na straconej pozycji.
Analitycy
serwisu Comperia.pl ustalili, że zdecydowana większość banków zaakceptuje
dochody z przynajmniej kilka innych źródeł aniżeli umowa o pracę. Choćby umowa
o dzieło – banki, owszem, będą skłonne wliczyć dochody z tego tytułu do
zdolności kredytowej, choć każdy inaczej spojrzy na to troszkę inaczej. Nordea
Bank wymaga udokumentowania ciągłości zatrudnienia na umowie o dzieło przez
ostatnie 24 miesięcy, a w mBanku czy MultiBanku wystarczy pół roku. Podobnie
jest w przypadku umowy zlecenia.
Ekstra
kasa, niekoniecznie z zagranicy
Sporo
banków uzna dochód z zagranicy. Znów jedne banki wymagają aż 2 lat uzyskiwania
dochodów za granicą (ING Bank Śląski), innym (Bank Millennium) wystarczą 3
miesiące z umową o pracę (na czas określony i nieokreślony). Z kolei Eurobank
wymaga, ażeby firma, w której są klient jest zatrudniony, posiadała swoje
przedstawicielstwo w Polsce. Generalnie bez problemów do analizy zdolności
kredytowej zostanie wciągnięty także dochód z renty, emerytury, a także...
kontraktu marynarskiego.
Nie
bez znaczenia okażą się także premie uzyskiwane w pracy. Jako że zarobek wielu
Polaków (ot, choćby przedstawicieli
handlowych) składa się w dużej mierze właśnie z premii za efektywną pracę.
Chwaląc się bankowi podstawą pensji w wysokości np. 2 tys. zł, ubiegając się o
kredyt mieszkaniowy, zostalibyśmy zbyci drwiącym śmiechem. Ale jeśli
comiesięczne premie są od niej kilkukrotnie wyższe, to już wygląda to
„poważniej”.
Dlatego
kredytodawcy nie bronią się przed klientem „z premią” - analizując zdolność
kredytową zazwyczaj wezmą całość premii uzyskanych w danym okresie. Najczęściej
wystarczy ich udokumentowanie z ostatnich sześciu miesięcy. Jak więc widać, aby
udowodnić bankowi swoją wiarygodność, potrzeba czasu. Udokumentowane muszą być
dochody z tytułu danych umów z przynajmniej kilku miesięcy, a premie muszą być
pobierane regularnie.
Stosunek do służby
wojskowej – już nie ma wpływu!
Jeszcze
3 lata temu przy zaciąganiu kredytów bywały problemy na tle stosunku do służby
wojskowej. Mężczyzna z nieuregulowanym obowiązkiem służby w wojsku był
traktowany przez banki troszkę po macoszemu – niektóre z nich wymagały
dodatkowego zabezpieczenia w postaci kaucji, albo zablokowania na rachunku
odpowiedniej kwoty. Jej wysokość odpowiadała sumie rat, jakie musiałby spłacić
kredytobiorca w czasie odbywania służby. Jeszcze inne proponowały przystąpienie
do długu osoby posiadającej uregulowane relacje z wojskiem (i jednocześnie
samodzielnie zdolność do spłaty kredytu).
Wszystko
to jednak zmieniła ustawa z 27 sierpnia 2009 roku, kiedy to rząd zdecydował,
aby do rezerwy przesuwać automatycznie wszystkich 19-letnich mężczyzn, oraz
tych, którzy przed zmianą prawną podlegali poborowi.
Równi i równiejsi
Z
analiz Comperii.pl wynika również, że wykonując taki a nie inny zawód, można
liczyć na lepsze warunki kredytów gotówkowych. Nie jest to zresztą zjawisko
rzadkie. Alior Bank nie pobierze prowizji choćby od górnika, nauczyciela,
policjanta czy pielęgniarki, BNP Paribas Fortis albo Bank Ochrony Środowiska
przygotowały specjalne kredyty dla wolnych zawodów.
Ten pierwszy
oprocentowanie ustanowił na poziomie 12,99 proc. (zawsze – innym bank może
zaproponować zarówno 8,90 proc., jak i „dowalić” ponad 20 proc.), drugi oferuje
marże (dodawane do stopy WIBOR 6M) w wysokości 5 -6 proc., czyli niemal
dwukrotnie niżej niż standardowo. A to i tak nie koniec. Z wolnym zawodem
lepiej będzie w DnB NORD, Kredyt Banku, Deutsche Banku, Polbanku albo Eurobanku,
lekarzy i prawników wesprze specjalną ofertą Lukas Bank. Chodzi nie tylko o
niższe oprocentowanie, ale i o mniej formalności.
autor:
Mikołaj Fidziński