Zarobki stanowią absolutną
podstawę procesu oceny zdolności kredytowej. Ile i na jakiej podstawie trzeba
zarabiać, aby otrzymać kredyt hipoteczny? Czy waluta kredytu ma tu jakieś
znaczenie? Informują o tym eksperci porównywarki finansowej Comperia.pl.
Jak łatwo się domyślić,
nie ma prostej granicy uposażenia kredytobiorców, od której banki zaczynają
ochoczo udzielać kredyty na dom. W grę wchodzi wiele czynników - choćby długość
okresu kredytowania, wysokość innych zobowiązań i miesięcznych wydatków
wnioskującego, jego sytuacja rodzinna, waluta kredytu. Analitycy porównywarki
finansowej Comperia.pl przygotowali krótki przegląd, co może wpływać na ocenę
zarobków kredytobiorcy, a przez to kwotę, którą w ramach kredytu hipotecznego
pożyczy mu bank.
Ile co miesiąc
kredytobiorca będzie w stanie spłacać?
Kluczową sprawą przy
analizie zdolności kredytowej są zarobki wnioskującego. To logiczne. Podobnie
jak to, że sytuacja 2 osób o identycznych przychodach może być diametralnie
inna. Bank chętniej pożyczy środki wykształconemu bezdzietnemu 25-latkowi niż
45-letniemu ojcu, jedynemu żywicielowi rodziny, w dodatku spłacającemu kredyt
samochodowy.
Ile
bank pożyczy osobie z zarobkami 7 tys. zł netto na 20 lat?
|
Charakterystyka kredytobiorcy
|
Szacunkowa zdolność kredytowa – KREDYT W PLN
|
Kredytobiorca A – 30 lat,
prowadzi
1-osobowe gospodarstwo
domowe,
bez kredytów, miesięczne
wydatki o charakterze stałym - 2 tys. zł
|
263 463 PLN
|
Kredytobiorca B – 45 lat,
ma na utrzymaniu żonę i dziecko, spłaca kredyt samochodowy (rata 700 zł),
miesięczne wydatki o charakterze stałym – 3,5 tys. zł
|
119 756 PLN
|
Źródło: porównywarka
finansowa Comperia.pl
|
Nie ma żadnej dolnej
granicy zarobków, od której banki przystępują do rozmów. Teoretycznie ktoś może
zarabiać 1,5 tys. zł netto w ramach umowy zlecenia i udać się do banku po
kredyt na dom, ale musi być gotowy na to, że banki pożyczą mu zaledwie
kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Co do umów, na które
pracują kredytobiorcy – oczywiście najszerzej drzwi banków otwierane są przed
osobami z umowami o pracę na czas nieokreślony. Ale banki dostosowują się do
realiów rynku i nie skreślają od razu Polaków pracujących na umowy na czas
określony, czy na umowy zleceń albo na dzieło. Dla banku podstawą jest stałość
dochodów - jeśli uda się go przekonać, że wskazana umowa je gwarantuje, to nic
nie stoi na przeszkodzie, aby kredyt uzyskać.
Wiele osób zastanawia się,
czy premie mogą być brane pod uwagę przy analizie kredytowej. Wszak gros
zawodów (np. przedstawiciele handlowi) zarabiają głównie na prowizjach lub
premiach. Banki to rozumieją i jeśli udowodni się względną stałość tego
dochodu, to przy wyliczaniu zdolności kredytowej bank weźmie pod uwagę takie
średnie przychody, np. z pół roku czy 12 miesięcy.
Pewną niedogodnością dla
osób już niemłodych jest fakt, że banki przy analizie wiarygodności i
wypłacalności kredytobiorcy biorą pod uwagę także możliwość zmiany dochodów
(oczywiście na niekorzyść) w przypadku osiągnięcia wieku emerytalnego. Te,
które dotychczas tego nie robiły, od nowego roku będą do tego zobowiązane
rekomendacją SII Komisji Nadzoru Finansowego.
I warto pamiętać – każdy
bank ma inną politykę kredytową. Dla jednego dochody będą zbyt niskie, dla
drugiego wystarczające. Zazwyczaj jednak luźniejsze traktowanie zdolności
kredytowej idzie w parze z gorszymi warunkami kredytowania.
Czy rata nie jest zbyt wysoka w stosunku do
zarobków?
Nie tylko same banki
dbają, aby udzielać kredytów mieszkaniowych bezpiecznie, bez zbędnego ryzyka.
Także Komisja Nadzoru Finansowego, a więc instytucja niejako kontrolująca rynek
bankowy, nakłada na kredytodawców pewne wymogi. Otóż, jeśli Polak zaciąga
kredyt w złotych, to wysokość raty (lub ogólnie wszystkich posiadanych przez
niego zobowiązań) nie może przekraczać 50 proc. (jeśli kredytobiorca zarabia
nie więcej niż średnia krajowa) lub 65 proc.(gdy zarobki przekraczają średnią
krajową) jego średniego miesięcznego uposażenia netto. W przypadku kredytów
walutowych (co właściwie w obecnych realiach oznacza po prostu kredyt w euro)
jest jeszcze trudniej, bo rata (lub raty) nie mogą być wyższe niż 42 proc.
średnich miesięcznych zarobków netto kredytobiorcy.
Posiłkując się przykładem
- jeśli ktoś netto zarabia 5 tys. zł miesięcznie (i nie posiada innych
zobowiązań), może zaciągnąć kredyt w euro na 300 tys. zł (bez wkładu własnego)
na 20 lat – wówczas rata wyniesie ok. 1900 - 2100 zł, czyli właśnie maksymalnie
42 proc. pensji. Nie będzie mógł jednak zaciągnąć już takiego kredytu na 15 lat
- rata w wysokości ok. 2350 – 2550 jaką przyjdzie mu płacić będzie za wysoka w
stosunku to jego zarobków.
Kredyt w walucie? Potrzebne wyższe zarobki.
Banki wymagają wyższych
dochodów (lub pożyczają niższe kwoty) w ramach walutowych kredytów hipotecznych
nie tylko dlatego, że tak nakazuje im Komisja Nadzoru Finansowego. Same także
zdają sobie sprawę, że kredyt walutowy z racji ekspozycji na wahania kursów
walut, jest produktem obarczonym ryzykiem. Stąd trudno się dziwić, że nie są
skłonne pożyczać tak wysokich kwot jak w przypadku kredytów w złotych. Słowem -
tylko Ci z wysokimi zarobkami (a więc ci, którzy powinni poradzić sobie nawet w
konieczności spłacania rat wyższych o kilkadziesiąt procent) mogą zaciągać
zobowiązania walutowe na takie kwoty, o jakie wnioskują.
Ile
bank pożyczy na 30 lat w ramach kredytu w złotych,
a ile w ramach kredytu walutowego?
|
Charakterystyka kredytobiorcy
|
Szacunkowa zdolność kredytowa – KREDYT W PLN
|
Szacunkowa zdolność kredytowa – KREDYT
W EUR
|
2-osobowe gospodarstwo
domowe ze średnim miesięcznym dochodem
7 tys. zł netto, brak
innych kredytów i limitów na kartach kredytowych, czy koncie osobistym,
miesięczne wydatki o charakterze stałym - 2,5 tys. zł
|
231 836 PLN
|
185 469 PLN
|
Źródło: porównywarka
finansowa Comperia.pl
|
Właściwie jedyną walutą obcą, do jakiej może być
denominowany aktualnie kredyt hipoteczny, jest euro. Jeśli ktoś chciałby
zaciągnąć kredyt we frankach szwajcarskich, musi udać się do Nordea Banku. Tu
jednak kryterium zarobku jest naprawdę wyśrubowane. Bank siądzie do rozmów o
zobowiązaniu w szwajcarskim pieniądzu tylko z osobą zarabiającą ponad 15 tys.
zł. netto...
autor:
Mikołaj Fidziński