Miał trafić pod strzechy, być rewelacyjnym udogodnieniem dla wielu nowocześnie funkcjonujących domowników, a korzystają z niego prawie wyłącznie firmy. O home bankingu, jednej z form bankowości elektronicznej powoli odchodzącej do lamusa pisze analityk serwisu Comperia.pl.
Wizje z przeszłości
W internecie odnaleźć można materiał wideo z 1967 roku, w którym pokazano do czego mogą zostać wykorzystane w przyszłości komputery. Na jednej ze scen widać zatroskanego mężczyznę w średnim wieku, który podchodzi do monitora i za pomocą pokrętła (sic!) uruchamia ekran, na którym – niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – ukazują się dokumenty przypominające współczesne wyciągi bankowe. Czarno-białe kolumny z cyframi przyprawiają go o zawrót głowy, a lektor zdradza przyczynę takiego stanu rzeczy. Okazuje się, że rachunki za zakupy, jakie parę godzin wcześniej przy pomocy komputera dokonała jego żona.
Kolejno wyświetlają mu się także informacje o jego zadłużeniu z tytułu hipoteki, aktualnym saldzie na rachunku bankowym, zapłaconych podatkach itp. Obok stoi urządzenie, z którego wychodzi elegancki wydruk wszystkich transakcji obejmujących domowy budżet, choć – jak podkreśla lektor – wszystkie dokumenty są w każdej chwili dostępnej w wersji „na ekranie”.
Do dyspozycji naszego bohatera jest też „elektroniczna maszyna korespondencyjna służąca jako domowa poczta”. Z grubsza przypomina ona tablet, a siedzący przy nim użytkownik, posługując się dłoń uzbrojoną w specjalne pióro stawia nań jakieś znaki. Urządzenie pozwala natychmiastową komunikację pisemną pomiędzy jednostkami znajdującymi się „gdziekolwiek na świecie”. Choć nie jest powiedziane, co właśnie robi ten mężczyzna, można się domyślać, że składa np. dyspozycję przelewu określonej kwoty i podpisuje się pod nią. Nie składa on podpisu na kartce, lecz dzięki – domowej technologii przyszłości (pamiętajmy, że propagandowy materiał amerykański pochodzi z połowy lat 60. ubiegłego wieku) – czyni to „elektronicznie”.
Dzięki obejmującej drugi plan kamerze łatwo spostrzec, że cała aparatura zajmuje pół pokoju, a do jej utrzymania potrzeba dziesiątków obwodów elektrycznych, kabli i rozmaitych przełączników. Niemal pół wieku temu tak wyobrażano sobie home banking – i co świetnie widać na filmie – była to w swym zamierzeniu usługą historycznie adresowaną do klienta indywidualnego. Współcześnie okazuje się, że pojedynczy użytkownik nie musi mieć tych wszystkich urządzeń, wystarczy mu przenośny notebook lub, jak kto woli, laptop znajdujący się w zasięgu sieci bezprzewodowej.
Stan teraźniejszy
Zacznijmy od tego, co to jest home banking. Usługa ta polega na bezpośredniej komunikacji z bankiem za pośrednictwem sieci rozległej i specjalnego oprogramowania po stronie klienta. Tym samym umożliwia szersze korzystanie z usług bankowych na odległość. To duża korzyść zwłaszcza dla banków, które dzięki temu mogą odciążyć swoich pracowników. Ci ostatni ograniczają się jedynie do jednorazowej instalacji odpowiedniego systemu na komputerze klienta (i ewentualnym przeszkoleniem personelu). W zasadzie wszystkie czynności klient wykonuje sam, a następnie wysyła do banku pakiet informacji o operacjach, jakich dokonał.
Aby móc skorzystać z home bankingu należy zaopatrzyć się w komputer z dostępem do sieci, telefon, odpowiednie oprogramowanie, oraz urządzenia kodujące i sprawdzające autentyczność danych. Wszystko to oczywiście kosztuje – kiedyś były to znaczne koszty, dziś są wielokrotnie niższe. Ponadto należy mieć podpisaną z bankiem stosowną umowę (często pociągającą za sobą konieczność pokrywania kosztów abonament miesięcznego) oraz oczywiście rachunek bankowy. W przypadku małych i średnich przedsiębiorstw abonament, o którym mowa wynosi około 300 zł, natomiast korporacje o sporych obrotach mają tę usługę za darmo.
Od bankowości internetowej home banking odróżniają dwie kwestie. Pierwsza to wspomniana już konieczność zainstalowania oprogramowania na komputerze klienta. Druga to tryb offline jako sposób łączenia się systemów – bankowego i klienckiego. Home banking to również swoisty kanał komunikacyjny, stanowiący źródło informacji o kursach walut, wynikach sesji giełdowych bądź też o innych produktach, oferowanych przez banki.
Home banking nie jest jednak pozbawiony wad. Główną jest fakt, że dostęp do konta jest możliwy tylko z konkretnego komputera, na którym wcześniej zainstalowano aplikację. Jeśli z przyczyn technicznych, sprzęt odmawia posłuszeństwa, to nie można z niego skorzystać dopóki nie zostanie naprawiony.
Modelowym przykładem współcześnie wdrożonego home bankingu jest np. MultiCash wyprodukowany przez niemiecką firmę Omikron. Jest to system bankowości elektronicznej przeznaczony dla średnich i dużych firm współpracujących z jednym lub kilkoma bankami. Spośród działających na terytorium Polski banków korzystają zeń m.in. PKO BP, Raiffeisen Bank PEKAO S.A., BRE Bank, HSBC.
Widoki na przyszłość
Jednocześnie, jak pokazują dane ZBP dotyczące wykorzystania bankowości internetowej przez małe i średnie przedsiębiorstwa, dynamicznie rośnie liczba firm, które odchodzą od home bankingu a wybierają bankowość internetową. Powodem takiego stanu rzeczy jest popularyzowanie rozwiązań z zakresu bankowości w trybie online, która skutecznie wypiera z rynku systemy działające w trybie offline. Jako drugi czynnik zmian w tym względzie podaje się chęć unikania wizyt serwisanta – znacznie tańszym i szybszym rozwiązaniem jest aktualizacja oprogramowania na serwerze.
Tabela: Liczba polskich przedsiębiorstw korzystających z home bankingu.
| Małe i średnie przedsiębiorstwa | Klienci korporacyjni |
2007 | 22 246 | 57 089 |
2008 | 22 919 | 43 705 |
2009 | 16 705 | 38 859 |
2010 | 15 735 | 37 556 |
Źródło: porównywarka finansowa Comperia.pl na podstawie danych dostarczonych przez Związek Banków Polskich.
Przyczyniają się do także spadające koszty podłączenia do sieci. Niegdyś bowiem łączono się z siecią za pomocą numeru dostępowego, a połączenia z siecią było tym droższe, im więcej czasu spędzało się w niej. Wówczas wykonanie zadania na komputerze (np. tak banalnego jak przegląd obrotów dokonanych w bieżącym dniu na koncie lub całej historii rachunku) było bardziej racjonalne. Wydanie określonej dyspozycji np. przelania pieniędzy na czyjś rachunek odbywało się za pośrednictwem specjalnie zabezpieczonego krótkiego połączenia online, odgrodzonego od innych zasobów sieciowych. Dziś w dobie bezpiecznych kanałów wymiany danych (takich jak np. protokół https) czynnik ten traci na znaczeniu przedsiębiorstwa.
„Tendencja ta wskazuje, że mali i średni przedsiębiorcy zachowują sie podobnie do klientów indywidualnych, a ich aktywność w zakresie korzystania z bankowości internetowej jest związana z tymi samymi przesłankami – także dla nich szybkość, wygoda, bezpieczeństwo i niskie koszty internetowego kanału usług bankowych sprawiają, że coraz chętniej z niego korzystają.” – wynika z raportu „Netb@nk” opracowanego przez ZBP.
Home banking nie stał się tym, co sobie wyobrażano sobie przed półwieczem – chociaż w dużej mierze rolę tę spełnia współcześnie dobrze rozwinięta bankowość internetowa. Z tej ostatniej korzysta coraz więcej Polaków – jednocześnie maleje liczba podmiotów gospodarczych, które ze względu na bezpieczeństwo swoich danych (znajdujących się na ich komputerze, a dzięki połączeniu offline odciętych od sieci) korzystają z home bankingu. Od ludzi przywykłych do internetu i korzystających zeń w wielu miejscach (praca, uczelnia, dom itd.) trudno oczekiwać, aby rezygnowali ze swoich nawyków. Już kilka lat temu świat wszedł na „ścieżkę” online i tak łatwo z niej nie zejdzie.
autor: Paweł Puchalski