Czy banki udzielają kredytu na mieszkanie na 100 proc.
jego wartości? Okazuje się, że nie wszystkie. W niektórych instytucjach
niezbędny będzie nawet 20- czy 30-procentowy wkład własny. W których? Tłumaczą
to eksperci porównywarki finansowej Comperia.pl.
Kredyt hipoteczny bez wkładu własnego - takim hasłem
swój kredyt zachwala wiele banków. I słusznie, bo większość polskich banków ma
do tego prawo. Tylko kilka instytucji kategorycznie wyklucza sfinansowanie
całości wartości mieszkania. Ba, bywają instytucje, które są skłonne pożyczyć
nawet więcej niż jest warte mieszkanie. O wszystkich niuansach piszą analitycy
porównywarki finansowej Comperia.pl.
Ile bank pożyczy pod hipotekę?
Zdecydowana większość
banków nie robi problemów z zaciągnięciem kredytu hipotecznego w złotych bez
jakiegokolwiek wkładu własnego. Tylko Citi Handlowy, BNP Paribas i ING Bank
Śląski kategorycznie stwierdzają, że pożyczą maksymalnie 90 proc. wartości
nieruchomości stanowiącej zabezpieczenie zobowiązania. Invest-Bank i Bank BPH
są jeszcze bardziej zachowawcze - udzielą kredytu na dom tylko wówczas, gdy
kredytobiorca będzie miał minimum 20 proc. wkładu własnego. Także w przypadku
kredytów w euro te banki, które jeszcze ich udzielają, są w większości gotowe
pożyczać klientom całość wartości nieruchomości. Tylko Nordea Bank użyczy
najwyżej 90 proc., a Bank Zachodni WBK 80 proc. wartości zabezpieczenia. Pekao
S.A. wymaga z kolei aż 30-procentowego wkładu własnego. Z drugiej strony,
bywają banki, które są w stanie pożyczyć nawet więcej niż wskazuje na to
wartość nieruchomości. Alior Bank pożyczy nawet 20 proc. więcej niż warte jest
zabezpieczenie, a mBank, MultiBank i Getin Bank (ale tylko w ramach kredytu w
złotych) 10 proc. więcej.
Czy brać kredyty bez
wkładu własnego?
Dostępność kredytów na 100
proc. (czy więcej) wartości nieruchomości to jedno, jednak koszty związane z
nimi to zupełnie inna kwestia. Po pierwsze, zazwyczaj banki pobierają tzw. ubezpieczenie
niskiego własnego od kwoty ponad 80 proc. wartości nieruchomości. W przypadku
kredytów walutowych wymaga tego od nich tzw. Rekomendacja T Komisji Nadzoru
Finansowego (dokładnie - od klienta wymagany jest minimum 10-procentowy wkład
własny w przypadku kredytu na okres do 5 lat, lub 20-procentowy jeśli kredyt
będzie spłacany dłużej niż pół dekady). Wobec kredytów w złotych żadnych
odgórnych uregulowań nie ma, ale i tak jedynie BNP Paribas, Citi Handlowy i
Bank Zachodni WBK nie pobierają ubezpieczenia niskiego wkładu własnego. Na
marginesie - hasło „ubezpieczenie niskiego wkładu własnego” może być nieco
mylące, bo choć zabezpiecza ono interesy banku, to opłaca je klient.
Ubezpieczenie niskiego
wkładu własnego to (w przypadku kredytu na 100 proc. wartości nieruchomości)
wydatek rzędu kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Jest pobierany w
formie podwyższenia marży do czasu, gdy saldo zadłużenia spadnie do poziomu 80
proc. wartości nieruchomości, lub w formie składki za 3-5 lat z góry (po
upływie tego czasu bank ponownie wylicza, jakim procentem wartości
nieruchomości jest aktualnie saldo zadłużenia i jeśli znów wyniesie powyżej 80
proc., ubezpieczenie zostanie kolejny raz pobrane). Dla kredytów na 300 tys. zł
(bez wkładu własnego) całkowity koszt ubezpieczenia niskiego wkładu własnego
według kalkulacji analityków Comperia.pl wynosi w zależności od banku od ok.1,5
tys. zł aż nawet do 9 tys. zł.
Inną konsekwencją niezbyt
wysokiego wkładu własnego są wyższe koszty kredytowe. W zasadzie przykładem
mógłby być każdy bank, bowiem powszechne jest stopniowanie marż kredytu w
zależności od wysokości wkładu własnego. Jeśli bank użycza całość lub prawie
całość wartości nieruchomości, kredytobiorca musi się liczyć z marżą nawet o
1-2 p. proc. wyższą niż gdyby pożyczał np. tylko 30 czy 50 proc. ceny
mieszkania. Co więcej, nieraz zdarza się nawet, że wyższe są prowizje za
udzielenie kredytu, jeśli klient nie wnosi wkładu własnego.
Wniosek jest dość prosty –
choć banki są skłonne pożyczać jak najwięcej pieniędzy w ramach kredytów
mieszkaniowych, to (o ile to możliwe) warto jednak uzbierać choć trochę wkładu
własnego. Wtedy będzie z pewnością taniej, a taka oszczędność w skali całego
kredytu może wynieść nawet w dziesiątki tysięcy złotych.
autor:
Mikołaj Fidziński